– Ta umowa jest konieczna dla PGNiG, ponieważ ma dzisiaj odcięte dochody. Zaniżone taryfy przez Urząd Regulacji Energetyki sprawiły, że traci na handlu gazem – tak Andrzej Szczęśniak, ekspert rynku paliw, komentuje powody powołania „łupkowego sojuszu” składającego się z firm: ENEA, PGNiG, KGHM, PGE i TAURON. Cześć z nich na co dzień konkuruje ze sobą.
Żeby inwestować w kosztowne poszukiwania gazu z łupków trzeba mieć duży kapitał, dlatego Ministerstwo Skarbu Państwa tworzy konsorcjum, które się na to złoży. Szacowane nakłady na poszukiwanie, rozpoznawanie i wydobywanie gazu w ramach pierwszych trzech lokalizacji padów: Kochanowo, Częstkowo i Tępcz mają wynieść 1,72 mld zł.
– PGNiG ma potężne aktywa, czyli złoże, które daje duże szanse na wydobycie, ale nie ma środków, żeby to intensywnie, szybko w ciągu najbliższych kilku lat zrobić. W związku z tym konsorcjum z firmami, które potrzebują gazu w mniejszym bądź większym stopniu, jest dobrym pomysłem – tłumaczy Agencji Informacyjnej Newseria Andrzej Szczęśniak.
Bez powołania tego sojuszu, zdaniem eksperta, PGNiG nie byłoby samo w stanie tego dokonać.
– Jest to dobre skupienie sił. Pojawia się jednak pytanie, jakie będą konkretne podziały ryzyka i korzyści, bo tego dzisiaj nie wiemy i wydaje się, że to nie jest jeszcze wynegocjowane – mówi Szczęśniak.
Zdradzając kulisy zawierania tego typu umów, wyjaśnia, że są one codzienną praktyką w Stanach Zjednoczonych.
– Na przykład firmy chemiczne chętnie uczestniczą w takich konsorcjach, ponieważ ponosząc pewne ryzyko, zabezpieczają sobie dostawy gazu lub np. lekkich węglowodorów do swoich potrzeb jako surowiec chemiczny – mówi Szczęśniak.
Już za niespełna dwa miesiące będzie wiadomo, czy z odwiertu w Lubocinie na Pomorzu (w ramach koncesji Wejherowo) popłynie gaz dobrej jakości. PGNiG już dokonało tam próbnego wiercenia i przygotowuje się do szczelinowania.
– Pierwsze wiadomości będziemy mieli w sierpniu, tzn. jak płynie gaz z odwiertu w Lubocinie, to będzie pierwsza wiadomość, która potwierdzi, czyli doda wigoru temu konsorcjum albo ochłodzi nastroje – dodaje ekspert.
Zdaniem KGHM
– To nie jest łatwa umowa, bo przedsięwzięcie jest niebagatelne, więc dzisiaj nie mówimy o kompletnym kontrakcie. To jest tak naprawdę ułożenie pewnego sposobu biznesowego, ale też dalszego etapu prac, żeby ten projekt domknąć – poinformowała Dorota Włoch, wiceprezes KGHM.
Przedstawiciele wszystkich spółek-partnerów przyznają, że to były trudne rozmowy. I kolejne, konkretne ustalenia dotyczące m.in. szczegółowego budżetu i harmonogramu prac, udziału stron w finansowaniu wydatków oraz w zyskach z projektu, a także zasad odpowiedzialności są jeszcze przed nimi. Sformalizowanie tych uzgodnień ma nastąpić w ciągu następnych czterech miesięcy.
Dzięki tej umowie PGNiG pozyska dodatkowe źródła finansowania, natomiast miedziowy potentat – źródło energii.
– Chcemy mieć silną „nogę dywersyfikacyjną” w energii elektrycznej. Gaz ziemny pozwala nam na zapewnienie sobie paliwa do przyszłych elektrowni – wyjaśnia Dorota Włoch w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria.
Ma to również zabezpieczyć interesy firmy w przypadku wahań cen na rynku miedziowym.
Zgodnie z dzisiejszą ramową umową, wspólne prace będą prowadzone na obszarze o powierzchni ok. 160 km2 na należącej do PGNiG części koncesji Wejherowo na padach: Kochanowo, Częstkowo, Tępcz (projekt KCT). Wstępne badania potwierdziły występowanie tu gazu z łupków. Wysokość tej operacji ma opiewać na 1,72 mld zł. Jednak spółki nie wyłożą tej sumy od razu, prace będą odbywały się etapami.
– We wszystkich padach procedura będzie podobna. Najpierw powstaje otwór pionowy, w którym robi się pierwsze badania. Jeśli okażą się pozytywne – zostanie potwierdzona jego jakość i wydajność – to inwestujemy dalej i wykładamy pieniądze na kolejne etapy budowy przyszłej kopalni – opisuje sposób finansowania projektu Dorota Włoch.
Jeżeli okaże się, że mamy do czynienia z tzw. negatem, czyli złoże jest nieopłacalne, spółki zakończą prace w danym miejscu.
– Liczymy na takie zyski, które przynajmniej pokryją koszt naszego kapitału. A w górnictwie jest tak, że na początku jest duże ryzyko, ale jak się uda, to potem są duże zyski – komentuje wiceprezes KGHM.
Umowa między pięcioma podmiotami nie wyklucza, że ich współpraca będzie kontynuowana na innych projektach i kolejnych koncesjach. Zasady tej współpracy będą wymagały jednak odrębnej umowy.
– Nasi partnerzy mają możliwość współpracy na innymi koncesjach. Jeżeli będą chcieli rozszerzyć tę współprace, mają tę możliwość. To zależy już od nich – mówi Grażyna Piotrowska-Oliwa, prezes Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria.
Gazowy koncern nie wyklucza również współpracy z innymi spółkami, które będą zainteresowane takim przedsięwzięciem.
– Rozmawiamy z różnymi partnerami, nadal szukamy partnerów do rozmowy. Niekoniecznie do tej konkretnej umowy, ponieważ podpisało ją 5 podmiotów i wszystkie 5 musiałoby się zgodzić na jej rozszerzenie. Ale oczywiście jesteśmy otwarci na współpracę i rozmawiamy z różnymi podmiotami o współpracy na jednej z 15 czy kilku z 15 koncesji, które posiada PGNiG – mówi Grażyna Piotrowska-Oliwa.
Jak zapowiadają przedstawiciele PGNiG, pierwszy gaz z projektu realizowanego wspólnie przez 5 spółek może popłynąć już za 4 lata.