Artykuły

Górnicy zaklinają rzeczywistość Kopaliśmy, kopiemy i będziemy Kopacz

Górnicy zaklinają rzeczywistość Kopaliśmy, kopiemy i będziemy Kopacz

Blokowanie importu węgla przez polskich górników to gra pozorów. Związkowcy udają, że walczą o miejsca pracy w górnictwie. W rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie – komentuje Bartłomiej Derski z portalu WysokieNapiecie.pl

– Największym problemem polskiego górnictwa jest import węgla, zwłaszcza z Rosji. A rząd nic z tym nie robi – mówią organizatorzy blokady torów kolejowych na przejściu granicznym z Obwodem Kaliningradzkim.

Dominiki Kolorz, przewodniczący Śląsko-Dąbrowskiej „Solidarności” zastrzega w rozmowie z BiznesAlert.pl, że protest jest „spontaniczny”, a nie organizowany przez centralę związkową.

Bez względu na to kto rzeczywiście stoi za organizacją blokady jasne jest, że nie tylko zarządy spółek węglowych i rząd stoją za obecną sytuacją w górnictwie. Winę ponoszą też związkowcy, chociaż ani myślą się do tego przyznawać.

Łatwiej wskazać winę gdzie indziej – do niedawna było to zły zarząd najbardziej zagrożonej upadłością – Kompanii Węglowej. Po jego zmianie winę ponoszą Rosjanie (bo wydobywają i dowożą swój węgiel za tanio). Jeżeli rząd stanie na rzęsach (co właśnie próbuje robić) i zablokuje import wprowadzeniem koncesji i przepisów o dopuszczalnym składzie chemicznym paliwa, wtedy winny będzie znowu kto inny.

Więcej związków, mniej pracy

W ekonomii dawno udowodniono, że im silniejsze są związki zawodowe, tym większe bezrobocie wśród młodych ludzi. Związki nie walczą o tworzenie nowych miejsc pracy, a jedynie o przywileje swoich członków – czyli osób już zatrudnionych. Im bardziej obecni pracownicy obrastają w przywileje (wyższe pensje i zakaz zwalniania), tym mniejsze szanse pracodawcy na zatrudnienie większej liczby ludzi, zwłaszcza przyjęcia do pracy młodych.

W Polsce związkowcy idą jednak krok dalej – walczą o przywileje pracowników tak bardzo, że wkrótce razem z nimi mogą się znaleźć na bruku.

Zagrożenie upadłością, dającej pracę 47 tys. osób, Kompanii Węglowej to nie jedynie mglista perspektywa. W ubiegłym roku spółka miała ponad 1 mld zł straty na samej sprzedaży węgla. Do dzisiaj istnieje jeszcze tylko dlatego, że dostała pomoc. Druga państwowa firma, ale w lepszej kondycji – Jastrzębska Spółka Węglowa – kupiła od KW kopalnię Knurów-Szczygłowice za, bagatela, 1,5 mld zł. Parlament przegłosował ponadto odroczenie długów KW wobec ZUS. Jednak to nie wystarczy na długo. Prezes spółki Mirosław Taras zastrzegał niedawno, że obecna sytuacja pozwoli Kompanii funkcjonować jedynie do grudnia. Jeżeli nic się nie zmieni na początku przyszłego roku zarząd będzie musiał wystąpić z wnioskiem o upadłość.

Sytuację finansową może lekko poprawić likwidacja deputatu węglowego dla ok. 160 tys. emerytów i rencistów Kompanii Węglowej, którą wczoraj ogłosił zarząd spółki. KW zaoszczędzi dzięki temu ok. 260 mln zł rocznie. Zmianie sprzeciwiają się oczywiście związki.

Żadnych zmian

Ale to nie jedyna zmiana, której związkowcy sprzeciwiają się od lat. W państwowych spółkach górniczych nadal obowiązują zasady rodem z minionej epoki, które dzisiaj nie mają już nawet uzasadnienia.