Artykuły

Energetyka odnawialna w rękach elektrowni. Czemu nie w prywatnych?

Energetyka odnawialna w rękach elektrowni. Czemu nie w prywatnych?

Według najnowszych danych Urzędu Regulacji Energetyki na koniec III kw. 2012 r. w rejestrze wytwórców energii elektrycznej znajdowało się 1697 instalacji produkujących odnawialną energię. 19 największych elektrowni kontroluje 70 proc. rynku odnawialnej energii – policzył Instytut Energetyki Odnawialnej

– Dla porównania liczba instalacji OZE w Niemczech w 2011 r. przekroczyła 4 mln, spośród których aż 65 proc. stanowią osoby fizyczne, czyli gospodarstwa domowe i rolnicy oraz deweloperzy mieszkaniowi – mówi Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej.

Zaledwie 13 proc. niemieckiego rynku OZE pozostaje w rękach dużych firm energetycznych, a 11 proc. zarządzają fundusze inwestycyjne.

W Polsce proporcje są odwrotne, a rynek jest uznawany za skrajnie skoncentrowany. Według danych zebranych przez IEO aż 68,8 proc. wsparcia w postaci zielonych certyfikatów płynie do zaledwie 19 elektrowni kontrolowanych przez gigantów: PGE, Tauron i Energę, czyli grupy energetyczne pozostające w rękach Skarbu Państwa, oraz zagranicznych inwestorów, takich jak francuskie EDF, GDF Suez i niemieckie RWE. Do garstki koncernów w 2012 r. trafiła więc większość z ok. 4,3 mld zł wsparcia dla producentów czystej energii. Pieniądze najszerszym strumieniem popłynęły do 10 elektrowni współspalających węgiel z domieszką biomasy, sześciu elektrowni wodnych, dwóch elektrowni wiatrowych i jednej biomasowej. To siłownie z przynajmniej 1-proc. udziałem w rynku OZE.

Efekt? Zdaniem Michała Ćwila, dyrektora generalnego Polskiej Izby Gospodarczej Energii Odnawialnej, nasz rynek OZE ma charakter oligopolu, co nigdy nie jest korzystne dla klientów. – Mamy do czynienia z dążeniem przez kilka grup energetycznych i właścicieli dużych elektrowni do całkowitej kontroli cen zielonych certyfikatów – ocenia Michał Ćwil. – Dziś na rozwoju dużej scentralizowanej energetyki wykorzystującej biomasę traci przede wszystkim przemysł wykorzystujący drewno, którego ceny hurtowe w Polsce w ostatnich latach wzrosły ponaddwukrotnie – dodaje dyrektor generalny PIGEO.

Duża nadwyżka zielonych certyfikatów przyznawanych za każdą megawatogodzinę (MWh) wyprodukowanej energii z OZE zdusiła cenę papieru na Towarowej Giełdzie Energii. To zaś cementuje obecny stan, bo sprawia, że inwestowanie w nowe i niewielkie źródła energii przestaje być opłacalne.

Produkcję energii z przydomowych mikroelektrowni mogłaby rozruszać nowa ustawa o OZE będąca częścią trójpaka energetycznego, ale prace nad jej przyjęciem się opóźniają. W ubiegłym tygodniu rozpoczęły się za to prace nad małym trójpakiem ustaw energetycznych. Zdaniem Koalicji Klimatycznej proponowana regulacja utrzymuje status quo na rynku OZE – obywatele wciąż nie otrzymają prawa do produkcji energii.

– Pomimo licznych zapewnień, że powstanie energetyki obywatelskiej jest kluczowe, propozycja poselska nie zawiera żadnych rozwiązań ułatwiających wytwarzanie energii w mikrogeneracji ani jej sprzedaży do sieci – mówi Andrzej Kassenberg z Instytutu na rzecz Ekorozwoju, ekspert Koalicji Klimatycznej.

Grzegorz Wiśniewski zwraca uwagę, że utrzymywanie obecnego systemu wsparcia dla OZE może doprowadzić do tego, że najwięksi gracze na rynku będą jeszcze rosnąć. Powód – osłabienie niezależnych inwestorów będzie sprzyjać koncernom energetycznym, które będą mogły przejmować istniejące projekty OZE.